poniedziałek, 21 maja 2018

Brand Sushi Bar - nowe sushi w Poznaniu

Mamy nowe sushi w mieście. W zasadzie to kawałek za - bo na Strzeszyńskiej, w stronę Suchego Lasu.



Do Brand Sushi Bar wpadam w gorące, niedzielne popołudnie. Umierając z pragnienia zamawiam na wejściu coś byle zimnego do picia. Wybór pada na lemoniadę. Pewnie w tym stanie pochłonąłbym każdy napój bez mrugnięcia okiem, ale po wypiciu trzeciego, czwartego łyka jestem już pewien, że ta lemoniada jest naprawdę genialna. Zrobiona na sorbecie limonkowym i z dużą ilością mięty - no świetna! Taki plus na samym początku, zapowiada się nieźle.

Gdy już pragnienie zostaje ugaszone, rzucam okiem na wnętrze. Lokal jest dobrze doświetlony, co z pewnością doceni każdy, komu zależy na pstrykaniu instagramowych zdjęć. Mówiąc bardziej serio, wystrój jest ultra prosty i nowoczesny. Zapomnijcie o wymyślnej azjatyckiej ceramice, szalonych origami zwisających z sufitu i tym podobnych. Najbardziej ekstrawaganckie są chyba rybne wizerunki na ścianach. Nieco zabawnie, ale z głową. To tak, jakby to miejsce mówiło: „przyszliście tu zjeść a nie wyobrażać sobie, że jakimś cudem znaleźliście się w innym miejscu na Ziemi ”. Chyba lepiej, gdy treść (jedzenie) wyprzedza formę i bardzo liczę, że w Brand tak właśnie będzie. 
W środku spodobała mi się jeszcze jedna rzecz, a mianowicie wyspa na środku sali, przy której działają sushimasterzy. Nie dość, że w każdej chwili można podpytać o pozycje z menu, to do tego przyjemnie spojrzeć na ich pracę w trakcie oczekiwania na jedzenie.



Na pierwszy ogień pojawia się klasyk. W zasadzie to zdecydowałem się na same klasyki, bo ponoć to one najlepiej zdradzają kuchnię. Ale po kolei. Tom Yum Kung (22 zł) – nieśmiertelna tajska zupa z krewetkami. W wydaniu Brand Sushi z dodatkiem grzybów shitake. Pierwsza łyżka i wiedziałem, że to będzie miłość. Orzeźwiająca nuta trawy cytrynowej i limonki mieszała się z łagodnością sążnej ilości mleka kokosowego. Gdzieś w tle odzywała się kolendra, jednak to ostrość (pochodząca najprawdopodobniej z pasty chilli) wybijała się na pierwszy plan. Z ciekawością podsłuchałem rozmowy gości przy sąsiednim stole (raczących się tym samym), że według nich wywar jest zbyt rzadki. Kucharz, usłyszawszy ten zarzut, odpowiedział, że po czasie doszedł do wniosku, że to w takiej formie ta zupa smakuje najlepiej. Nie wiem, ale wierzę w ciemno.



Z rolek zamawiam sashimi rolls z łososiem gravlax (34 zł – 8 sztuk) oraz poczciwe futomaki, też z łososiem (24 zł za 6 sztuk). Zaskoczeniem pewnie nie będzie, że to te pierwsze zrobiły większą furorę. Już patrząc na sam sposób podania wiedziałem, że będzie znowu miłość. Zresztą zobaczcie na zdjęciu. Co do formy: delikatną rybę marynowaną w soli otoczono papierem ryżowym, co w połączeniu z chrupiącymi warzywami w środku intrygująco zróżnicowało tekstury rolki. Wszystkie składniki (główne skrzypce grały awokado i białą rzodkiew) były solidnie zawinięte i zwarcie trzymały się wnętrza. Jedzenie przebiegało więc bezstresowo i przyjemnie. Na tą pozycję chętnie bym wrócił, o tak.
Futomaki również na plus, choć tu mniej czy bardziej można się było spodziewać efektu końcowego. Wszystko było takie jak trzeba: świeżość, smak i wygląd. Tyle i aż tyle. 





Nie poddaję się i na koniec biorę jeszcze coś z deserów. Krem na bazie śmietany kokosowej z musem mandarynkowym i owocami (12 zł) to jedna z trzech propozycji deserowych Brand Sushi. Ostatecznie było to chyba słabsze ogniwo całej uczty. Choć mus był aksamitny i intensywnie kokosowy, po czasie stał się nieco monotonny i obecność owoców niespecjalnie ratowała sytuację. Może jakiś chrupiący, wytrawny dodatek zmieniłby sprawę? Żeby nie było – może to tylko moje coraz mniejsze upodobanie do słodyczy. Jeśli lubicie wszelkiego rodzaju mleczne, kremowe desery - może wcale nie będzie tak jak u mnie. 



Z Brand Sushi wynoszę oczywiście pozytywne wrażenia. Jeśli lubicie proste, niewymuszone miejsca, w których to kuchnia jest najważniejsza - nie będziecie zawiedzeni. Jeśli do tego dodać miłą obsługę, to mamy nieomalże komplet. Co więcej, Brand Sushi jest dowodem na to, że coraz więcej ciekawych i wartych polecenia restauracji otwiera się na obrzeżach miasta. To dobry kierunek. 

Brand Sushi BarStrzeszyńska 89/91Facebook



2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sushi należy do moich ulubionych przekąsek na zimno. Od pewnego czasu sama przyrządzam tą potrawę w domu przy użyciu specjalnego zestawu do sushi https://duka.com/pl/jedzenie-i-serwowanie-potraw/naczynia-do-serwowania-potraw/zestawy-do-sushi w skład którego wchodzą również naczynia do serwowania tego dania. Moim zdaniem przyrządzanie sushi w cale nie jest takie trudne i można się tego nauczyć. Polecam spróbować.

    OdpowiedzUsuń

Gdzie zjeść w Poznaniu?

Pierwszy albo drugi raz w Poznaniu? Dla ułatwienia wyboru restauracji przygotowałem poniższe zestawienie. To dziesięć zgoła różny...