Wegetariańska kuchnia w prostej, domowej odsłonie? To jest ten adres!
Istniejący od ponad roku Szczaw i Mirabelki działa nie w centrum miasta, a między blokami na Piątkowie, gdzie teoretycznie większą siłę przebicia powinna mieć kolejna pizzeria (kebab w ofercie nie zaszkodzi) niż lokal ryzykujący bezmięsnym menu. A jednak... pomysł się przyjął. Tym samym Szczaw udowadnia, że serwuje nie tyle jedzenie w duchu eko, co bardziej kuchnię powstałą z pasji, która ma po prostu sprawiać przyjemność. Zacząłem od puenty, teraz pora na konkrety.
Do Szczawiu wpadliśmy w trójkę i tyle dań ląduje na naszym stole. Wybraliśmy:
-burgera z szarpanym dżakfrutem podanym z rukolą, smażoną cebulą z majerankiem, pomidorem, pieczoną papryką, sosem słodko-kwaśnym i mozzarellą (możliwa wymiana na ser wegański) - 21 zł
-pyzy ziemniaczane z farszem z zielonej soczewicy, grzybów i cebuli podawane z zasmażaną kapustą kiszoną i okrasą z cebulki - 27 zł
-strogonoff z boczniaków serwowany z kluseczkami i sałatką z kiszonych ogórków, cebuli i papryki - 28 zł.
I to właśnie otwierający listę burger okazał się największym zaskoczeniem, który zachwycił całą naszą trójkę najbardziej. Zagadkowo brzmiący dżakfrut, jak podpowiada wikipedia - "owoc drzewa bochenkowego pochodzący z Indii", do złudzenia ma przypominać swoją strukturą mięso, więc w wersji szarpanej przywodzi na myśl pulled pork'a. Pyszne to!
Do tego, smażona cebulka wraz z pieczoną papryką mocno podbijały ilość umami, a w połączeniu z słodko-kwaśnym sosem całość nabierała nieco azjatyckiego smaczku. Buła również spełniła swoje zadanie jako podtrzymywacz dodatków w ryzach. Takie burgery w wersji "green" to ja szanuję!
Pyzy ziemniaczane to z kolei zwrot ku sentymentalnej kuchni z wspomnień dzieciństwa. I zgodnie stwierdziliśmy, że spokojnie mogłyby one zagrzać miejsce na babcinym stole pomiędzy innymi domowymi rarytasami. Sprężyste i pulchne pyzy wypełniał aromatyczny, nieco pieprzny farsz, a całość spoczywała na smakowitej kapuście kiszonej. Klasyka!
Przy tak mocnej konkurencji najsłabiej (choć wcale nie kiepsko) wypadł strogonoff z boczniaków. Jego mocną stroną był nieco tajemniczy, trudny do odkrycia smak. Po załączeniu detektywistycznego zmysłu i wypytaniu pani obsługującej nasz stolik okazało się, że sekretem pomidorowego sosu jest niewielki dodatek... żubrówki. Pomimo intrygującego smaku, całościowo był on najmniej porywający z całego trio.
Zerknąłem jeszcze na pozostałe pozycje w karcie. W Szczawiu znajdziecie też takie dania jak wegański kebab (nie darowali!), dziewięć rodzajów pizzy (z możliwością wymiany mozzarelli na ser z... ziemniaka) czy owocowe koktajle. Nie ma obawy przed brakiem alkoholu - dostępnych kilka gatunków wina i piw regionalnych w karcie powinny uświetnić kolację w pożądany sposób.
I choć podejrzewam, że nie każdemu przypadnie do rozkład sali (stoły ustawione są dość blisko siebie, więc przy większym obłożeniu istnieje ryzyko bycia biernym uczestnikiem rozmowy ludzi siedzących obok), to nie ma tego złego. Oddechu dodaje ciepły, niezobowiązujący wystrój i duże okna doświetlające wnętrze, dzięki czemu nie jest ono przysłowiową dziuplą i sprawia zwyczajnie... przyjazne wrażenie.
Szczaw i Mirabelki zrobił wrażenie miejsca otwartego dla każdego - nie tylko wegetarian, ale może przede wszystkim tych, których ciekawi kuchnia, która potrafi obyć się bez mięsa. Miejsca odwiedzanego przez całe rodziny, a nie tylko młodych buntowników dzierżących w jednej dłoni magazyn o ręcznych robótkach, a w drugiej magneton kasetowy sprzed dwóch dekad W razie czego - weźcie to ostatnie zdanie w cudzysłów, bo stereotypów szerzyć wcale zamiaru nie mam!
Uwaga na koniec: pod postem na instagramie pojawiło się parę głosów od tych, którzy jedli już w Szczawiu, że dostawali zimne posiłki a sam czas oczekiwania był nieproporcjonalnie długi do liczby odwiedzających. Mam nadzieję, że to pojedyncze procedery, bo szkoda by przez takie zaniechanie restauracja straciła swój potencjał.
Szczaw i Mirabelki
Uwaga na koniec: pod postem na instagramie pojawiło się parę głosów od tych, którzy jedli już w Szczawiu, że dostawali zimne posiłki a sam czas oczekiwania był nieproporcjonalnie długi do liczby odwiedzających. Mam nadzieję, że to pojedyncze procedery, bo szkoda by przez takie zaniechanie restauracja straciła swój potencjał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz